Złapałam go za łokieć i pociągnęłam za sobą z dala od biura Lane'a.
- Proszę. - wręczyłam mu mapę. - Dziś panowie idą przodem. - uśmiechnęłam się zadziornie.
- Zastanawiam się co jest z Tobą nie tak.. ? - mruknął.
- Powiem Ci jedno.. - przybliżyłam się do jego twarzy - .. pokaż co potrafisz. - wskazałam na mapę w jego dłoni i w między czasie wpatrywałam się w jego oczy.
Z uśmiechem minęłam go i skierowałam się w stronę drzwi.
- No dalej panie Bielokow, czekam na pańskie rozkazy. Wykaż się.
Odwróciłam się od niego i poszłam w stronę zbrojowni.
Przygotowując się do wyjścia nie odezwał się ani słowem, również ja nie zarzuciłam ani jedną literą z mego słownika. Wiedziałam że jest inteligentnym typem człowieka. Tylko trzeba czekać.
Byliśmy za drugim murem.
- Wiesz, nie musimy współpracować. - przerwałam ciszę
- Że co ?
- Oboje bardzo dobrze wiemy że radzimy sobie najlepiej sami.
- Ty serio jesteś dziwna. Ostatnio sama mówiłaś że mam nauczyć się współpracować.
- No, ale jeżeli chodzi o mnie to ja nie mam ochoty współpracować. Wiem że jest Ci to na rękę więc nie marudź. - odparłam i poszłam przodem.
Wyszliśmy za mury. Czekała nas ciężka noc, nie miałam tak naprawę ochoty szukać tych obcych, a tym bardziej skakać sobie do gardłem z Ryan'em.
Usłyszeliśmy wycie.
- Cholerni mutanci. - szepnęłam do siebie. - Ciągle giną pod murem, ale jest ich coraz więcej. Nigdy się nie nauczą.
- To do mnie czy koło mnie ? - spytał wyprzedzając mnie.
- Sama nie wiem. - odparłam spoglądając na jego plecy... - Eh... Prowadź. To teraz twoja misja. - odparłam uśmiechając się pod nosem.
<Ryan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
1. Proszę nie obrażać członków bloga.
2. Jeżeli należysz do bloga, proszę o podpisywanie się imieniem i nazwiskiem swojej postaci.
3. Wulgarne komentarze będą usuwane.