czwartek, 6 października 2016

Od Hope CD. Ryana

Chłopak się dziwnie zachowywał od tamtego spotkania.
- Będziesz nadal obrażony, że nie dołączyłam do twego klanu? - rzuciłam od niechcenia w jego stronę. Cisza. Niech będzie chce ciszy to ją będzie miał. Po zjedzeniu poszłam się przejść poza murami miasta. Nie chciałam, a być może nie lubiłam siedzieć w zabudowanych miejscach za bardzo.  No cóż podczas spaceru spotkałam tego samego chłopak, co na śniadaniu. Chciałam go wyminąć, lecz mi na to nie pozwolił. Jednak wyminęłam go i poszłam dalej. Jednak ten chłopak nie dawał za wygraną. Denerwowało mnie to, ale nie dawałam po sobie tego poznać. Chłopaki chyba ta cisza zaczynała doskwierać, bo dziwnie się na mnie patrzył, lecz sam chciał ciszy to ją ma. Nie uległam mu. Idąc tak nie zwracaliśmy na nic i na siebie zbytniej uwagi. Jednak był to nasz błąd, bo zostaliśmy z zaskoczenia zaatakowani przez mutantów. Dzielnie się trzymaliśmy, jednak zostaliśmy zapędzeni w kozi róg. Spojrzałam na chłopaka i w przepaść. Dostrzegłam, w sensie usłyszałam szum wody... Złapałam chłopaka za dłoń i skoczyłam z nim do wody... Dwie minuty spadaliśmy aż uderzyliśmy w taflę wody... Po kilku minutach dopłynęliśmy do brzegu.
- Czemu to zrobiłaś? - zaczął gniewnym tonem
- Może się przedstawisz? - odparłem ironicznie
Chłopak lustrował mnie wzrokiem
- Ryan Bielikow - odparł
- Hope Rosalie Rogers - odparłam i dodałam - Dzięki temu żyjemy
- Ale nie wiemy, gdzie jesteśmy - powiedział
- Boisz się nieznanego i przygody? - spytałam figlarnie, na co ten się uśmiechnął do mnie

< Ryan?? Na pewno później się rozkręcę ;) >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

1. Proszę nie obrażać członków bloga.
2. Jeżeli należysz do bloga, proszę o podpisywanie się imieniem i nazwiskiem swojej postaci.
3. Wulgarne komentarze będą usuwane.