- N-no dobrze. – zająkałam. Kiedy tylko zabrał swoje ramiona
ogarnął mnie chłód.
- Nie musisz się mnie bać, nie pragnę twojej krzywdy. –
orzekł patrząc mi prosto w oczy. Było w nich coś co mnie intrygowało,
zatraciłam się w ich barwie, brązie zapadającym w głęboką czerń. Miałam
wrażenie, że mogłabym przejrzeć jego myśli, wspomnienia i poznać najskrytsze
marzenia.
- Mam coś na twarzy? – spytał po chwili, a kąciki jego ust
podniosły się nieco.
- Nie, nie.- odpowiedziałam szybko, pesząc się. Odwróciłam
od niego swoje oczy w poszukiwaniu martwego punktu. – Skąd, wszystko w porządku.
- Połóż się. – zrobiłam to
co mówił. Skuliłam się, zakopując
się pod kołdrą. Chłopak dorwał kawałek kartki, nabazgrał coś na nim i położył
na stoliku. Zapewne był to numer, o którym wspominał.
- Dzięki, i przepraszam, że byłam taka suka.. – mruknęłam przecierając
piekące oczy. Ból głowy nasilał się z każdą minioną minutą.
- Daj spokój, i nie używaj takich słów, za młoda jesteś. –
zażartował, ukazując szereg białych zębów. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi i
przytuliłam się do poduszki, Morfeusz szybko porwał mnie w swoje objęcia. Zanim
zdążyłam do końca odpłynąć, usłyszałam tylko, jak po cichu próbuję wyjść z
pokoju, po drodze zrzucając z półki parę rzeczy.
Koszmar obudził mnie w środku nocy. Dorwały mnie mutanty,
nie miałam dokąd uciec i kawałek po kawałku rozszarpywały moje ciało. Ten
przerażający moment zakończył się w chwili Agonii, kiedy z mojej piersi
wydobyło się ostatnie tchnienie. Usiadłam powoli na łóżku. Na szczęście głowa
już mi nie pulsowała, oczy nie piekły. Sen pomógł i to nie byle jak. Z powrotem ułożyłam się wygodnie, ty razem
skopując kołdrę na ziemię. Ból głowy może i minął, ale na pewno nie gorączka.
Za chwilę zasnęłam ponownie.
Od rana przygotowywałam się do podróży, plecak, cały sprzęt
był już tam gdzie trzeba. Marlowe ponownie przekazała mi list od Hope, godzina
wymarszu się zmieniła, musiałam wyruszyć jeszcze przed dwunastą. Wiązanie butów
przerwało mi pukanie do drzwi. Podskoczyłam do nich na jednej nodze, po czym
otworzyłam na oścież. Po drugiej stronie stał rozpromieniony brunet. Jednakże
jego mina kompletnie zmieniła swój wyraz kiedy spostrzegł mój strój. Ciemne
bojówki, trapery, ubranie czystoprzystosowane do wyjścia na zewnątrz.
- Co ty?
- Dostałam rozkaz, muszę wyruszyć przed dwunastą.- Zająkałam
kiedy chłopak spiorunował mnie swoim spojrzeniem.
- Że co?!.- warknął. Ja tylko spuściłam głowę.
Andrew? ;3 Chodź ze mnom,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
1. Proszę nie obrażać członków bloga.
2. Jeżeli należysz do bloga, proszę o podpisywanie się imieniem i nazwiskiem swojej postaci.
3. Wulgarne komentarze będą usuwane.