piątek, 11 listopada 2016
Od Hailey C.D Andrew
niedziela, 6 listopada 2016
Od Andrew CD. Hailey
Po omacku przechodzę z dnia w kolejny dzień. Drżę przez pustynię codzienności. Gdziekolwiek pójdę, tylko mgła i cień.. Muszę odpocząć od tej samotności, która zabija nawet marzenia. Dość mam pustki i monotonii, więc w sercu budzą się dziwne pragnienia.. Tak bardzo znów chciałbym w coś uwierzyć, że świat jeszcze raz nabrał barw i konturów. Tęsknota za tobą pozwala mi przeżyć, bo wiem, że to ty jesteś źródłem światła. Dlatego uparcie wciąż szukam i wołam, choć droga do ciebie nie będzie łatwa. Ty mnie uwolnisz od strachu i bólu,
- ..gdy wreszcie znaleźć Cię zdołam. - zaszeptałem.
- Mówiłeś coś?
- Zdaje Ci sie moja droga - wyszczerzyłem białe zęby.
Westchnąłem. Odchyliłem głowę do tyłu żeby na nią spojrzeć, kiedy tak skradała się w moim cieniu. Dochodziła już północ, nagle poczułem coś zimnego. Krople. To był deszcz, po paru chwilach zaczął uderzać w nas coraz mocniej i mocniej. Żadne zwierzęta nie lubiły takiej pogody. Spojrzałem na Hailey.
- Co z tym robimy panienko?
Spojrzała w niebo.
- Poszukajmy schronienia. Na razie..
- Tak jest szefowo! - zasalutowałem i ruszyłem dalej.
Trafiliśmy na małą jaskinie. Była pusta więc mogliśmy w spokoju tam posiedzieć i przeczekać.
- Jesteśmy sami. Na co masz ochotę?- spytałem grzebiąc w plecaku. - Spędzimy cudowny wieczór. Randka? - spojrzalem na nią.
- Jako przyjaciele.
Czy ja właśnie trafiłem do Frendzone?!
- W sumie frendzone też spoko. - wyszczerzyłem kły.
Nagle coś w krzakach sie pporuszyło, a my oboje spieliśmy się i stanęliśmy gotowi na atak.
<Hailey? >
środa, 2 listopada 2016
Od Samanthy
Kolejna nieprzespana noc… Leżałam na łóżku, wpatrzona w sufit, na którym wkrótce miały pojawić się pierwsze znaki nowego dnia. Czas jednak wlókł się niemiłosiernie. Zniecierpliwiona podeszłam do okna i wyjrzałam na zewnątrz. Ani śladu Słońca, widać dzisiejszy dzień będzie pochmurny...Przeniosłam wzrok na zegarek, wskazujący godzinę piątą nad ranem. Opadłam z powrotem na łóżko, zamykając oczy.
- Nadal nie pomaga… - fuknęłam do siebie. Zrezygnowana podniosłam się i leniwie popełzłam do łazienki. Spędziłam tam godzinę, choć byłam święcie przekonana, że minęło dwa razy tyle czasu.
- Co można robić o tej porze dnia? - rozejrzałam się po pomieszczeniu, a po chwili dał o sobie znać mój żołądek. Zjadłam śniadanie, przebrałam się w strój „roboczy” i wyszłam z domu. Poszłam do wyjścia z miasta i kiwając na strażnika opuściłam jego mury. Widoczność była słaba, a pogoda paskudna. Przez moment zawahałam się, czy iść dalej…
- To może źle się skończyć… - mruknęłam cicho. Zrobiłam jeden krok wstecz… Potrząsnęłam głową i przyspieszyłam kroku, aby dodać sobie pewności. W końcu nie widziałam nic w obszarze jakichś dwóch-trzech metrów.
- Cholera… - warknęłam obracając się parę razy. Usłyszałam coś za plecami, odwróciłam się gwałtownie. Mutant był szybki, jak dla mnie zbyt szybki. Przemieścił się bardziej w lewo, tak, że prawie go nie zauważyłam. Cofnęłam się, upadając po paru krokach. Sięgnęłam po pistolet, ale ktoś uprzedził mnie rzucając zwierzowi nóż w głowę. Położyłam się na ziemi, ciężko oddychając. Popatrzyłam w górę uśmiechając się mimowolnie, dawno się tak nie przestraszyłam. Stał nade mną mężczyzna (choć mogłabym powiedzieć chłopak, bo był mniej-więcej w moim wieku) i podawał mi dłoń. Chwyciłam jego rękę, a on pociągnął mnie w górę. Jeszcze przez moment się wahałam, ale w końcu wypowiedziałam te słowo:
- Dziękuję…
(Castiel? Brak pomysłu :/)
Samantha Grant
- Imię i nazwisko: Samantha Grant.
- Pseudonim: Sam, Renée.
- Klan: Dark Ash.
- Płeć: Kobieta.
- Wiek: 19 lat.
- Stanowisko: Zwiadowca.
Głos: Christina Perri
Data Urodzenia: 16 kwietnia.
Wygląd: Nigdy nie należała do filigranowych – 170 cm wzrostu i powiedzmy, że los nie pożałował jej kobiecych kształtów. Jest wyjątkowo silna, jak na przedstawicielkę swojej płci. Posiadaczka długich, czarnych włosów i błękitnych, wręcz lodowatych oczu. Jeszcze nigdy się nie opaliła, wiecznie blada i wychudzona – przypomina bardziej cień albo szkielet, niż człowieka.
Znaki szczególne: Ciężko przeoczyć bliznę ciągnącą się znad łuku brwiowego, przez lewą powiekę i aż do połowy lewego policzka. Tatuaż na karku
Cechy charakteru: Jednym słowem? Trudny. Wyjątkowo sarkastyczna i chamska osoba, która nie bierze pod uwagę ludzkich uczuć. Jeśli nadal jesteś zainteresowany, to kontynuuję… Często potrafi być szczera aż do bólu, czego potem żałuje. Zawsze lepiej dogadywała się z chłopakami, więc narobiła sobie tłum wrogów. Broni się przed światem, jak może, byle tylko znowu nie doznać obrażeń w psychice. Może być niemiła, chamska, wredna, ale nigdy nie zrobi czegoś, aby zaszkodzić drugiej osobie. Nie jest specjalnie mściwa, ale urazę niejednokrotnie chowa latami. Jest niesamowitym słuchaczem i zwykle daje cenne rady. Ogólnie to wyjątkowo małomówna osoba, ponieważ szkoda jej marnować tlen na rozmowy o pierdołach. „To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia”. Na co dzień nie jest sobą, wszystko, co o sobie powie może być kłamstwem. Wieczorami i nocami budzi się w niej prawda, a przeszłość odżywa na nowo. Z zimnej i nieprzyjemnej osoby staje się albo ciepła, rozmowna i towarzyska, albo obojętna, smutna i przybita. Wszystko zależy, o czym będziecie rozmawiać i sposób, w jaki druga osoba będzie mówić. Zaufanie Sam jest ciężko zdobyć, a łatwo stracić. Jeden błąd i znajomość się sypie.
Lubi: Łazić po drzewach, rozgwieżdżone niebo, przygody, motoryzacje i mechanikę, czytać książki, adrenalinę, muzykę, taniec, palić papierosy, fotografię, gimnastykę, psy.
Nie lubi: Gdy ktoś gapi się na jej bliznę, codziennej rutyny, wytapetowanych panienek, fałszywych obietnic, wścibskich i nachalnych osób.
Ciekawostki: Pali papierosy | Ma psa imieniem Niko | Nie potrafi pływać, boi się głębokiej wody | Jest uczulona na pierze i orzechy | Coraz gorzej widzi na lewe oko, ale nie przyznaje się do tego | Gra na kilku instrumentach | Tańczy i śpiewa, gdy nikt nie widzi | W rzeczywistości to taka biedna sierotka, którą trzeba przytulić mimo, ze będzie wierzgać i się wyrywać, a najlepiej już nie puszczać i zaopiekować się.
Inne zdjęcia: [1] [2]
Rodzina: Rodziców nie znała, pamięta tylko imiona – Michael i Sara. Od małego opiekowała się nią babcia – Sally, ale zmarła parę lat temu. Oprócz nich miała jeszcze brata – Williama, który zaginął pół roku temu. Stracił oczy, więc pewnie już nie żyje. Jak to się stało? Zaatakowały ich mutanty, w walce Will kompletnie stracił wzroku, podczas gdy Samantha w pełni go zachowała, z tego incydentu została jej jednak bardzo widoczna blizna.
Orientacja: Biseksualna/Aseksualna.
Partner: Raczej nieprędko kogoś sobie znajdzie.
Wyposażenie: Rękawiczki z wysuwanymi ostrzami, broń palna.
Login/E-mail: kasia2007; kasbem2007@gmail.com
sobota, 29 października 2016
!Uwaga!
- " Opowiadania trzeba pisać przynajmniej raz na miesiąc, ale lepiej pisać częściej."
- " Opowiadania, które zlecono twojej postaci dokończyć, mają zostać dokończone."
- Kimiko Holden.
- Erica Goot. ( TYMCZASOWO ZWOLNIONA)
- Kyle Goot. (TYMCZASOWO ZWOLNIONY)
- Scott Milton. ( Od Olivii C.D Scotta <--Klik)
- Rose Harvey (TYMCZASOWO ZWOLNIONA)( Od Ryan'a C.D Rose <--Klik)
- James Walter. ( Od Rose C.D James'a <--Klik)
Andrew Tree (TYMCZASOWO ZWOLNIONY)( Od Hailey C.D Andrew <--Klik)- Hope Rosalie Rogers ( Od Ryan'a C.D Hope <--Klik )
- Castiel Jasper Amerendus Nataniel Rogers ( Od Olivii C.D Castiel'a <--Klik )
środa, 19 października 2016
Od Administratora
- Nie było mnie parę dni przez pewne sprawy osobiste, a tu już pustki. Szkoda.
- Proszę o nadesłanie formularzy waszych towarzyszy (zwięrząt) jeżeli takiego posiadacie lub chcecie mieć.
Pełnę imię:
Imię: (jak się na niego woła lub można wołać)
Cechy charakteru: (krótko, zwięźle i na temat)
Ciekawostki: (coś ciekawego na temat twojego zwięrzęcia, mogą być związane z wyglądem, przeszłością, charaktetrem itd)
Agresja: właściciel 0-10/ najbliżsi właściciela 1-10/ obcy lubie 0-10/ obcy 0-10/
- W piątek (21.10) lub w sobote (22.10) będę wystawiać zagrożenia postaci które nie napisały jeszcze opowiadań albo które napisały tylko jedno na ten albo poprzedni miesiąć.
wtorek, 11 października 2016
Od Hailey C.D Andrew
niedziela, 9 października 2016
Od Andrew Cd. Hailey
- Dostałam rozkaz, muszę wyruszyć przed dwunastą.- Za jąkała się kiedy spiorunowałem ją wzrokiem
- Że co ?! - warknąłem, a ona spuściła głowę. - Ehh.. - westchnąłem głośno i skierowałem się do swojej szafki.
- Andrew ?
- Mów mi już An, będzie krócej.
- Pytam się co ty robisz ?
- Idę z Tobą.
- Weź przestań.
Spiorunowałem ją wzrokiem, a po chwili zacząłem się przebierać.
- Inaczej będę się martwił. - odparłem wpatrując się w ścianę. Potrząsnąłem głową i spojrzałem na nią.
- To o co chodzi w tej misji ? - spytałem ciekawy.
sobota, 8 października 2016
Kimiko Holden
- Imię i nazwisko: Kimiko Holden.
- Pseudonim: Kim/Kimi.
- Klan: Space Depth.
- Płeć: Kobieta.
- Wiek: 19 lat.
- Stanowisko: Lekarz.
Głos: Dead or Lie! - Jenny
Data Urodzenia: 14.02.
Wygląd: Kimiko to maleńka dziewczynka mierząca ledwo 1.56 centymetrów, ważąca ledwie 53 kilogramów. Jej figura to typowa gruszka, czyli szerokie biodra i średnie piersi. Dziewczęce oczy koloru oceanu i jasna cera wyróżniają się chyba najbardziej z jej wyglądu. Długie złote włosy sięgają jej do kostek, a grzywka opada jej na lewą stronę. W jej jasne włosy wpięta jest czarna kokarda ozdobiona białymi cekinami. Ciało dziewczyny zakryte jest zieloną sukienką, pod którą kryje się biała koszula z czerwoną wstążką. Na jej nogach spoczywają czarne zakolanówki, a na jej maleńkich stopach leżą czerwone buty.
Znaki szczególne: Na jej nadgarstku wisi złota bransoletka, a pod koszulą wisi naszyjnik z jasnoniebieskim sercem.
Cechy charakteru: Kim jest raczej miłą i wyrozumiałą osobą. Stara się nieść pomoc wszystkim którzy jej potrzebują. Dziewczyna jest na ogół małomówna, przez swoją nieśmiałość. Nie łatwo jej się odnaleźć w grupie, przez co przebywa przez większość czasu sama. Uwielbia zwierzęta, zwłaszcza gryzonie. Jej zaufanie do drugiego człowieka jest bardzo ograniczone, żeby komuś zaufać musi spędzić z drugą osobą długi czas. Jej specjalnością jest ukrywanie uczuć i wykrywanie kłamstw drugiego człowieka. Przeraża ją widok krwi i przemocy, przez co unika wielu scen walki. Jest spokojna i szczera. Jednak, jak każdy człowiek czasem przepełniają ją negatywne uczucia. Nie umie się długo na kogoś złościć, ale kiedy jest zła z jej oczu po prostu płyną łzy. W akcie złości potrafi podnieść głos, jak każdy. W akcie furii potrafi nawet podnieść na kogoś rękę, ale nie dzieje się to zbyt często.
Lubi: Pasją Kimi są głównie książki i granie na pianie. W międzyczasie dziewczyna lubi zajmować się ogrodem i zwierzętami. Lubi słodkie jedzenie i owoce.
Nielubi: Kim nienawidzi cynamonu, bo jest na niego uczulona. Obrzydza ją kawa. Nienawidzi przemocy i widoku krwi.
Ciekawostki: Przeraźliwie boi się ciemności i wody.
Rodzina: Jej jedyna rodzina to babcia i dziadek którzy umarli.
Orientacja: Heteroseksualna.
Partner:~~
Wyposażenie: Nie wychodzi z domu bez nożyczek przy sobie.
Login/E-mail: ~Rin/ akianeko12@gmail.com
Od Olivii Cd Scott
- Z jakiego Klanu jesteś ?
- Dark Ash
- To będziemy się często widywać bo ja też - uśmiechnęłam się lekko
- Jesteś kim w klanie ?
- Żołnierzem ..
- O ja za to tworze androidy i roboty
- Ciekawe nawet zajęcie a ta noga to też twoje dzieło
- Skąd ? .. ehhh .. tak ..
- Spoko .. jeśli uraziłam to sorry ale nawet spoko jest
- Nie okey .. okey .. przyzwyczaiłem się już do tego
- Chcesz iść na kawę .. bo widzę,ze ani ty ani ja nie mamy zajęcia
- Czemu nie ..
Poszliśmy do kawiarni która znajdowała się nieopodal,Scotty zamówił sobie Espresso a ja Karmelowe Latte. Nawiązała się nawet dobrze klejąca rozmowa.
- Od dawna tu jesteś ? -padło pytanie
- Chyba od zawsze ... a w oddziale jestem jakieś 6 lat
- Jak się domyślasz jestem od niedawna
Wyjęłam paczkę papierosów gdy wyszliśmy z kawiarni, włożyłam do ust po czym podpaliłam wyciągnęłam paczkę w jego stronę
- Chcesz ?
<Scotty, następne będzie długie oki ^^)
Od Ryan'a Cd Rose
Podszedłszy do okna otworzyłem je i wyskoczyłem,wylądowałem na nogach i ruszyłem przed siebie wziąłem do ust papierosa i zapaliłem wciągnąłem dym głęboko i wypuściłem.
Poszedłęm na swoją zmianę pilnowania muru. Wieczorem podeszła do mnie Rose i podpisałem się bez słowa,także się do mnie nie odezwała. Poszedłęm na kolację zjadłem kanapkę po czym poszedłem opuścić miasto musiałem spotkać się z watahą aby ich ostrzec. Gdy wyszedłem za ostatni mur zaczęło lać miałem to gdzieś z cukru nie jestem. Tylko ja znalem tajne przejście do siedziby wilkołaków i oczywiście nie zdradzę wam gdzie to. Gdy dostałem na miejsce ustałem na kamień gdzie zazwyczaj staje Samiec Alfa. Zawyłem po czym po chwili zostałem otoczony przez nich.
- Co jest mruknął Sam ?
- Mamy problem ..
- Jaki .. ?
- Musimy zachować ostrożność ta dziewczyna co jej pilnowałeś Jacob chce was sprzedać
- Zabić !! Zabić !! Zabić !! - powtarzał jeden przez drugiego ..
- Nie
- Bo co to twoja nowa rodzina -wściekł się Embry
- Nie są moją rodziną !!
- W takim razie zabić ich ! - warczał Paul
- Nie możecie ich zaatakować ... dopóki to oni nie zaczną wojny a spora szansa,że nie zaczną
- Co mamy czekać na ich atak ..- wzburzył się Seth
- Lepiej poczekać Caleb ma rację .. nie rozpoczynajmy tej wojny -podeszła do mnie Leah
- Zawsze go popierasz - warknął Jacob
- To bez sensu jeśli zaczniemy potraktują nas jak mutantów ..-westchnęła Leah
- A teraz jak nas traktują ! - oburzył się Sam
Zapaliłem papierosa po czym westchnąłem ..
- Jeśli tylko zobaczę, że coś szykują przyjdę do was i będę walczył po waszej stronie przysięgam na swoje życie -połozułem reke na sercu
- A tylko nas zdradź to0 zrobię wszystko aby Cię zabić - powiedział Sam
- Umówione .. - powiedziałem
Nie wróciłem na noc do bazy zostałem u Leah w jaskini spałem z nią. Gdy rankiem się obudziłem pożegnałem watahę i wróciłem do bazy. Wszedłem przez okno do pokoju wziąłem prysznic przebrałem się i otworzyłem drzwi pokoju. Poszedłęm na stołówkę zjeść śniadanie idąc na zaminę wpadłęm na Rose ..
<Rose>
Od Scott'a
Chwyciłem protezę i nieumiejętnie próbowałem założyć ją od nowa. Udało się. Jeszcze tylko muszę podpiąć nerwy... Ja pier papierek.... Zacisnąłem zęby i zacząłem bawić się w podpinacza. Skończone, trzeba sprawdzić jak się trzyma. Wstałem.
Wszystko jest git. Chwyciłem w biegu swoją kurtkę i wybiegłem z domu. Oczywiście nie zapomniałem o swoim pistolecie oraz sztylecie, dodatkowo jednak zabrałem swoje słuchawki i odtwarzacz Udałem się za mury, trzeba w końcu wypróbować nowe ulepszenia, które wprowadziłem.
Po około piętnastu minutach spotkałem mutanta podobnego do wilka, tylko że ten był o wiele większy i brzydszy. Bez chwili zawahania rzucił się na mnie. Sprawnie wyminąłem atak potwora, jednak ten nie poddawał się i dalej szarżował.
Skorzystałem z ulepszonej nogi i odbiłem się na około dwa metry w górę, wystarczająco by wskoczyć na mutanta. Tak jak przewidywałem, ulepszenia nogi sprawiły iż ta poraziła prądem potwora. Zaskoczyłem z niego i zacząłem strzelać w jego głowę. Potwór padł martwy.
-Więc to by było na tyle...- powiedziałem sam do siebie i ruszyłem w stronę kwatery głównej. Po drodze zauważyłem jakąś dziewczynę z klaczą. Zaciekawiony podszedłem do nich.
- Ale ładny koń .. twój ? - powiedziałem z uznaniem. Dziewczyna spojrzała w moją stronę
-Tak .. od jakiś 2 godzin mój - zaśmiała się
Chciałem dotknąć klaczy, jednak ta cofnęła się i stanęła dęba.
-Nie Lubi facetów -powiedziała
-Czemu ? - zapytałem zaskoczona
-Mężczyzna ją bił musiałam ją uratować ..
-Dobre serce masz ..
-Tylko dla zwierząt .. -uśmiechnęła się
Klacz uspokoiła się a dziewczyna ją pogłaskała.
-Już dobrze Alaska .. tak w ogóle jestem Olivia ale mów mi Livii -podała mi rękę.
-Miło mi. Mam na imię Scott, ale mów mi Scotty- powiedziałem z uśmiechem.
Od Rose CD. Ryan
Od Rose CD. James
Westchnęłam głęboko.
- Tak.. - szepnęłam - Tak, zemdlałam.. z powodu leków..
- Mogłaś się nie obudzić.
- Myślałam że mam jeszcze ponad dwie godziny ! - broniłam się
- Mogłaś się nie obudzić ! - podniósł głos.
Otworzyłam szerzej oczy, ale szybko się ogarnęłam.
- Nie pozwalaj sobie ! - warknęłam.
Patrzył mi centralnie w oczy. Znaliśmy się już bardzo dobrze. Byłam jego 'opiekunką' kiedy dołączył do kolonii parę lat temu.
Westchnął. Ustąpił.
- Nie potrafię się z Tobą kłócić. - odparł siadając na kanapie, rokładając ręce na oparciu.
Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem i usiadłam koło niego.
- Wiem że się martwisz, przepraszam. Ale jesteś czasami gorszy niż Kyle ! Nawet Erica się tak nie martwi.
- Spójrz prawdzie w oczy, ona nigdy się nie martwi.
- James !
- No żartuje. - zaśmiał się. - Ona kocha swoją starszą nieokiełznaną siostrę. - dodał powstrzymują śmiech. '
Uderzyłam do w żebra.
Zasyczał, z bólu.
- Jesteś niemożliwa. - odparł
- W końcu jestem ruda. - uśmiechnęłam się wrednie.
Odwzajemnił mój uśmiechem, lekkim śmiechem.
Objął mnie ręką, a ja wtuliłam się w niego.
- Dziękuje że jesteś. - dodałam zamykając oczy.
Od James'a CD. Rose
Kiedy wróciłem z patrolu do kolonii usłyszałem że Harvey wraz z kompanem wróciła. Bez zastanowienia poszedłem się z nią spotkać.
Kiedy otworzyła drzwi była zdziwiona.
- Chcesz coś ? - spytała. Coś wisiało w powietrzu.
- Co się stało ? - odpowiedziałem pytaniem.
- Nic poważnego. - odparła. - Chcesz wejść ?
- Myślałem że nigdy nie spytasz. - uśmiechnąłem się i wszedłem zamykając za sobą drzwi. - Dobrze że wróciłaś cało, prawie. - dodałem spoglądając na jej lewe ramię.
- Wyliżę się, jak zawszę. - uśmiechnęła się sucho.
- Nie wymuszaj uśmiechu. - odparłem podchodząc do niej - Nie przy mnie. - szepnąłem zachowując surową minę.
- James.. - jęknęła zrezygnowana - Proszę Cię, daj mi dziś spokój.
- Nie. - nie zawahałem się z odpowiedzią. - Nie możesz być teraz sama. Dobrze to wiesz. Te leki to nie przelewki.
- Skąd.. ? - zdziwiła się
- Następnym razem chowaj leki jak słyszysz dzwonek do drzwi..
Rozejrzała się.
- Dlatego.. - unikała mojego wzroku, a ja dalej kontynuowałem - dlatego wróciłaś nad ranem, tak ?
Odpowiedziała mi cisza.
- Rose, czy ty zemdlałaś ?
Od Olivii
Nie spieszyło mi się dzisiaj nigdzie. Gdy wyszłam zapalić spotkałam Chrisa który zmierzył mnie morderczym spojrzeniem. Zgasiłam papierosa i odwróciłam wzrok od Lidera.
-Kiedy skończysz z nałogiem ?
-Nie wiem chyba nigdy ..
Pokiwał przecząco głową
-To zła odpowiedz .. słuchaj idz na strzelnicę mam tam mase broni do przetestowania
Skinęłam głowa i udałam się tam,co prawda wolałam zabwę mieczami niż pistoletami ale cóż i tak muszę ćwiczyć .. Po spędzeniu tam poranka poszłam do miasta a raczej na jego obrzeża.
Nagle usłyszałam krzyk
-Głupia Szkapa !! -towarzyszyło temu też parę machnięć batem
Od razu poszłam w tamtą stronę .. zobaczyłam śliczną klacz i chłopaka który ją tłukł bo nie dawała się za przędz do pługa. Wymierzył jej kolejne bolesne ciosy a ta zaczęła dembować chciała uciec ale trzymał ją na lince. Ruszyłam w ich stronę i gdy wymierzył kolejny cios moja katana przecięła linę klacz się wyrwała i uciekła.
-Co pani kur*a najlepszego zrobiła-mężczyzna zawahał się aby mnie uderzyć jednak zablokowałam jego rękę .. i odepchnęłam
- Uratowałam to biedne zwierze
- A czym ja pole zaoram !
- Nie moja sprawa ..poza tym teń koń przyda się mi bardziej
- Nie oddam go ..
- Jestem jedną z osób które bronią tego miasta i mam przywilej wziąć to co przyda mi się od zwykłego obywatela a ten koń jest mi niezbędny jeśli jakieś uwagi proszę zgłosić się do Jack'a Lawtona - odwróciłam się na pięcie i poszłam szukać konia którego uratowałam.
Znalazłam klacz nad jeziorkiem będącą na obrzeżach mosteczka ..
Usiadłam na brzegu i patrzyłam na nią
- Nie musisz już wracać do tego człowieka .. oddałam Ci to co jest ci należne jesteś teraz wolna
Klacz patrzyła na mnie zainteresowana wyszła z wody i powąchała mnie, pogłaskałam ją po chrapach.
Ta zas zaczęła skubać trawę w koło mnie. Siedziałam tam z nią dobrą godzinę gdy wstałam i ruszyłam zobaczyłam jak klacz podąża za mną.
- Zostań .. jesteś wolna
Ale tak jakby moje słowa do niej nie docierały.
Zawędrowała do samej bazy za mną gdy wyszedł Chris złapał się za głowę
- Co to zwierze tu robi
- Przyszła za mną - roześmiałam się
- Czy to jest stajnia skąd ją masz
Opowiedziałam mu całą historię
- Dobra spytaj się Jack'a
- Dobrze
Poszłam do głównego Lidera nie był zachwycony ale zgodził się,pod warunkiem,że klacz nie będzie przeszkadzała i na prawdę przyda mi się na misjach.
Wyszłam więc do niej pogłaskałam ją i szepnęłam
-Co powiesz na imię Alaska ?
Parsknęła tylko i zaczęła skubać trawę .. ja zas zapaliłam papierosa i usiadłam przy niej
Nagle ktoś się odezwał
- Ale ładny koń .. twój ?
-Spojrzałam na chłopaka
-Tak .. od jakiś 2 godzin mój ..zaśmiałam się
Chłopak chciał ją pogłaskać a ta zaczęła się cofać i stanęła deba
-Nie Lubi facetów -powiedziałam
-Czemu ?
-Mężczyzna ją bił musiałam ją uratować ..
-Dobre serce masz ..
-Tylko dla zwierząt .. -uśmiechnęłam się
Klacz uspokoiła się pogłaskałam ją
-Już dobrze Alaska .. tak w ogóle jestem Olivia ale mów mi Livii -podałam chłopakowi rękę
<Chłopaku ?>
Od Ryan'a Cd Rose
- Widzę,ze wróciłeś z pierwszej misji żywy ..
- Czemu miałbym nie wrócić .. jeszcze uratowałem jej życie
- Moja siostra jest twarda i dałaby radę bez Ciebie
- Cóż .. Ciebie tam nie było ..-mruknąłem po czym zaciągnąłem się i powoli wypuściwszy dym z płuc odwróciłem głowę ignorując chłopaka.
Miałem wrażenie,że mijają godziny ten czas cholernie mi się dłużył. W końcu Rose wyszła minęliśmy się w wejściu.
Usiadłem na przeciwko Lane po czym poczułem jego wzrok na sobie
-Teraz ty powiedz ..
-No więc tak poszliśmy za mury i na jakiś czas przejąłem tak jakby dowodzenie. Średnio nam to szło potem uznaliśmy,że lepiej się na chwilę rozdzielić i dałem jej nadajnik aby wiedzieć gdzie jest i aby ona wiedziała gdzie ja jestem. Poszedłęm i po kilkunastu minutach wpadła dziewczyna na mnie i pobiegłem w miejsce gdzie uciekała byli wszyscy bo znaleźli ślady kosmitów. Ale nie było Rose spojrzałem na nadajnik i poszedęłm po nią kosmici ją złapali. Więc zakradłem się i uwolniłem ją gdy zostaliśmy zaatakowani udało nam się wymknąć do stacji tam wyjąłem jej odłamki pocisku. Nagle zaczęła dziwnie się zachowywać szperała w torebce po leki a potem zemdlała a raczej straciła przytomność. Ocknęła się po około godzinie szczerze nie wiedziałem co było tego powodem. Ale gdy się ocknęła chciała wracać jednak oparłem się aby przenocować i wyruszyć z samego rana. Gdy poszła spać poszedłem na miejsce gdzie byli obcy i pozbierałem to.
Wyjąłem z kieszeni:
- Skrawki ubrań obcych
-Skrawki broni
-Kawałem mały ciała kosmity z jego (śluzem,krwią)
Lane przyjrzał się po czym pwoiedział
-Dobra robota zaraz zajmie się tym nasi specjaliści co było dalej ..
-Wróciłem do niej i zapaliłem obudziła się rankiem i wyruszyliśmy o świcie po drodze na nic się nie natknęliśmy.
-Dobrze jesteś wolny ..
Wstałem krzesła i wyszedłszy, skierowałem się do pokoju wziąłem prysznic przebrałem się a potem poszedęłm na obiad. Zjadłem zupę z 4 talerzy i 3 kotlety z ziemniakami bylem mega głodny. Po obiedzie poszedłem na siłownię aby trenować,podnoszenie ciężarów,podciąganie na drążku,pompki,bieżnia.
Po treningu wiązałem prysznic omyłem kudły i walnąłem się na łózko. Długo nie posiedziałem sam bo rozległo się pukanie
-Proszę !
Do pokoju weszła Rose,usiadłem na łóżku i luknąłem na nią
-Coś się stało ?
<Rose>
piątek, 7 października 2016
James Walter
- Imię i nazwisko: James Walter
- Pseudonim: Tylko przyjaciele mówią mu po imieniu, reszcie każe zwracać się do niego Walter.
- Klan: Fire Heart
- Płeć: Mężczyzna
- Stanowisko: Tropiciel, Główny obrońca pierwszego muru,
- Wiek: 23 lata
Data Urodzenia: 8 stycznia
Interesuje się życiem innych i wszędzie go pełno. Cierpliwy, nawet za bardzo. Zna swoje wady i zalety, uwielbia myśleć, śnić na jawie. W pełni oddaje się temu, co robi, nigdy nie porzuca przyjaciół. Spokojny i altruistyczny. Jest odważny, ale nie porywczy jak ma to w zwyczaju jego przyjaciółka, działa bardziej z rozsądkiem i często zajmuje mu to więcej czasu, gdyż nie potrafi na zaraz wymyślić planu. Jest wytrwały, ale w błahych sprawach może się poddać, a raczej nawet nie zaczyna walki. Jest bardziej spokojnym osobnikiem. Jednakże, gdy chodzi o rodzinę, czy bliskich rodzi się w nim ta mała iskierka ciemności.
czwartek, 6 października 2016
Od Rose CD. Ryan
- Nie było potrzeby. Słodko spałaś, nie ma czasu wracamy.. - beszczelny się zaśmiał
Jacob i Sam wstali przeciągając się. Wskoczyliśmy na nich i ruszyliśmy do kolonii.
Kiedy byliśmy prawie na miejscu poprosiłam Jacoba żeby się zatrzymał. Ryan i Sam patrzyli niezrozumiale.
- Tutaj muszą nas zostawić. Jeżeli ktoś ich zobaczy nie będą mile widziani.
Dla innych to są mutanty..
Zeszłam z grzbietu i pogłaskałam wilkołaka.
- Do zobaczenia, ale wątpię że pan Bielokow będzie jeszcze chciał iść ze mną na jakiś wypadzik. - zaśmiałam sie ale starałam sie mówić cicho żeby ludzie którzy patrolują mnie nie słyszeli. - Cześć Sam. - poszłam w stronę muru, Ryan szedł za mną. - Mam do Ciebie jedną prośbę.
- Ty, prośbę ? - syknął
- Wspomnij o tej zamianie, że ją zaproponowałam.
- Jak dobrze zrozumiałem chodzi Ci o to kto dowodził..
- Ta. - odparłam krótko.
- Przecież ja nie owijam w bawełnę.
- Mówię tak dla jasności.
- I jeszcze jedno... chciałabym żebyś zmienił to ze zemdlałam po tym jak wzięłam leki.
- Nie zrobię tego.
- Proszę. - zatrzymałam sie i spojrzałam mu w oczy. - Powiedz tylko że zemdlałam z powodu rany. Proszę.
Zmierzył mnie.
- Pomyślę nad tym.
- Proszę...
Byliśmy już zza pierwszym murem, drugim, trzecim, czwartym, kwatera.
Wzięłam głęboki wdech i weszłam do środka.
Ludzie patrzyli się na mnie jak na zjawę. Czułam te wzroki wbijające się we mnie niczym ostre kolce. Nagle usłyszałam trzask otwieranych drzwi, a na korytarz wszedł Norman Lane.
Stanęłam na baczność czując przypływający niepokój kiedy zmierzył mnie i Ryan'a wzrokiem.
- Przyszliśmy - zaczęłam - złożyć rapo.. - nie dał mi dokończyć tylko podszedł do mnie i złapał za ramiona.
Syknęłam kiedy ścisnął moje lewe ramię.
- Zrób tak jeszcze raz, a dostaniesz urlop na miesiąc ! - warknął, ale nagle uśmiechnął się. - Cieszę się że was widzę. - podszedł do Ryan'a i podał mu dłoń, a on ją uścisnął.
- Mówiłem żeby pan się nie martwił. Moja siostra to kawał bardzo twardego, właściwie spalonego mięcha. - wtrącił się Kyle stojący zza Lane'm. - Chodź tu. - podszedł i mnie uścisnął.
Rana zabolała mocniej.
- Muszę złożyć raport Szefie.
- Odpocznijcie. - odparł.
- Teraz. - nalegałam.
- Rose.
- Panie Lane, proszę.
Westchnął głośno.
- Jesteś pracoholiczką.
- Mówił mi już to pan.
- Chodźmy do biura. Porozmawiam z każdym z was osobno. Najpierw Rose.
Poszłam za nim do biura i zaczęłam mówić dokładnie wszystko co się działo, oprócz tego że zemdlałam z powodu leków. Powiedziałam że to z powodu zadanej mi rany ale już wszystko okej. Lider wysłał mnie do Heard na przegląd, a później miałam iść prosto do pokoju i tak zrobiłam. Obawiałam się tylko jednego. Że Ryan powie dlaczego tak naprawdę zemdlałam..
Byłam już po gorącym prysznicu. To cudowne uczucie. Rana oczywiście piecze, ale oprócz brania leków przeciw bólowych nic nie mogę poradzić.
Susząc włosy ręcznikiem wyszłam na balkon żeby zapalić. Wdychając dym ogarniał mnie spokój. Znów byłam tą Rose którą chciałam być. Którą musiałam być. Wredną bezlitosną suką.
Od Hailey C.D Adrew
Od Ryan'a Cd Rose
- Idziemy ..
- A co ze mną -mruknął Jacob
- Pilnuj Rose - mruknął Sam
Wyszliśmy z kryjówki zaczął padać deszcz wskoczyłem na grzbiet Sama i ruszyliśmy biegiem.
Cel był prosty sprawdzić czy inni członkowie z klanów zakończyli swoje zadania i nikt nie jest ranny. Po dotarciu na miejsce zobaczyłem ślady potyczek,ale chyba wszyscy wyszli cało. Pozbierałem kilka próbek części strojów kosmitów na którym mogą znajdować się ich włosy,albo martwy naskórek,krew,ślina albo śluz nie wiem cokolwiek co by dało wiedze na ich temat po przeprowadzeniu badań. Wróciliśmy do schronu Rose nadal spała Sam popatrzył na Jacoba po czym zwrócił się do niego
- Śpij młody .. ty też się Ryan prześpij gdyby coś obudzę was
Skinąłem głową usiadłem i oparłem się o ścianę zamknąłem oczy i po chwili zasnąłem.
Dobra i godzina snu otworzyłem oczy,po czym zmieniłem Sama. Nad rankiem pilnował Jacob a my spaliśmy. Na szczęście to była spokojna noc otworzyłem oczy i wstałem. Rose obudziła się chwile po mnie po czym spojrzała na mnie.
- Czemu mnie nie budziłeś .. ?
- Nie było potrzeby .. słodko spałaś,nie ma czasu wracamy..-zaśmiałem się
Jacob i Sam wstali przeciągając się wskoczyliśmy na nich i ruszyliśmy ..
< Rose>
Od Rose CD. Ryan
Od Ryan'a Cd Rose
A teraz musiałem także mieć i ją na oku. Gdybym przypadkowo ją spotkał zostawiłbym ją tutaj ale jeśli bez niej wrócę to nie mam po co wracać. Kiedy jej oczy się zamknęły krzyknąłem.
- Rose !!
Tak jak się moglem spodziewać nie odpowiedziała. Nigdy nie pomagałem nikomu jak na mnie to cud, ze zszyłem jej tą ranę i w ogóle po nią wróciłem. Dobra nie czas na rozmyślanie. Sprawdziłem puls oddech i bicie serca.
- Dobra to tylko utrata przytomności .. myśl .. - Ułożyłem ją w pozycji bocznej bezpiecznej. Po kilku minutach przewróciłem na drugą stronę. Pogrzebałem jej w torebce i zobaczyłem co brała
- Chole*a nie jestem lekarzem
Czas leciał i ona nieprzytomna a raport nie dostarczą. Nagle zaczęła odzyskiwać świadomość westchnąłem z ulgą. Pierwsze co to spytała
- Czy raport dostrczony .. ?
- Nie ..
Nie miała sił by wstać Jacob położył się a ja oparłem ja o wilka który przykrył ją swoim futrem i ogrzewał. Wyjąłem fajki i zaplułem odwróciłem się w jej stronę.
- Co to za leki ?
- Nie twoja sprawa ..
- Moja do kur*y nędzy bo mnie wystraszyłas
- Ach tak bałeś się o mnie - uśmiechnęła się złośliwe
- Nie ..-odparłem krótko
- Musisz zostawić mnie i dla dobra misji zdać raport ..
- Pogięło Cię ..
- To rozkaz
- Nie obchodzi mnie on .. zostajemy tutaj na noc i koniec z rana ruszamy raport zaczeka ..
Usiłowała wstać jednak ją powstrzymałem
- Bo Cię przywiąże
- A co jesli nas dorwą ?
- To już będzie mój kłopot .. lepiej siedź cicho - mruknałem wyciągając fajka
Od Andrew CD. Hailey
- Nie wiem. - orzekła spoglądając mi w oczy. Jej były zeszklone.
Usiadłem koło niej i bez ostrzeżenia przytuliłem ją sprawdzająć jej czoło.
Gorączka to mało powiedziane.
- An ! - zawołał Kyle
- Andrew..- Erica
Wyprostowałem się i spojrzałem w prawą stronę gdzie znajdowały się drzwi. Widziałem tylko dwójkę i Dakote którą akurat zajmował się mój przyjaciel. Rose była akurat na zwiadach dlatego mogłem uniknąć typowego "Drewo daj spokój". Westchnąłem i machnąłem do nich ręką sygnalizując żeby poszli do naszego czerwonego stolika.
- Hailey. Wypij to do końca i odprowadzę Cię do pokoju, ale zahaczymy po drodze do Heard.
- Nie trzeba..
- Nie dasz rady. - przerwałem jej.
Poczekałem aż skończy swój zastrzyk kofeiny.
Kazałem jej złapać się za ramię ale od mówiła. Kontrolowałem jej każdy krok. Nie pośpieszałem jej, lecz w końcu nie wytrzymałem i wziąłem ją w ramiona.
- Andrew.. - syknęła zachrypniętym głosem.
Zignorowałem ją. Kiedy wszedłem do gabinetu, Heard spojrzała na nas z ogromnym zdziwieniem.
- Ona ma poważną gorączkę. - postawiłem ją na nogach asekurując. Usiadła na wskazanym miejscu przez Marlowe. - Ona nie może iść na misję. Jest poważnie chora.
- Wyjdź. - powiedziała tylko.
- Panno Heard ? - przyjrzałem się jej.
- Masz wyjść. Muszę ją zbadać.
- Dobrze. - zrobiłem to niechętnie.
Czekałem przed gabinetem. Po paru minutach wyszła Hailey, a Marlow kazała mi wejść. Prosiłem Hailey żeby zaczekała ale mówiła że nie może. Że już wraca. Nie byłem z tego zadowolony.
- Panie Tree. Powiem prosto z mostu. - nie odezwałem się. - Ma pan zostawić pannę O'Conner w spokoju.
- O czym pani mówi Martwię się.
- To proszę się nie martwić. Nasi członkowie przechodzili gorsze problemy niż poważna gorączka.
- Ona nie może iść na misję. - zacząłem
- Proszę przestać.
- Jest poważnie chora. - zignorowałem ją i kontynuowałem - Może nada się ktoś inny ? Mogę nawet ja iść.
- Andrew Tree proszę przestań.
Wkurzyłem się.
- To że nienawidzi pani Normana Lane'a, lidera mojego klanu, ale również Chrissa Harpera z Dark Ash, to nie oznacza że może pani tak ograniczać kontakty członków innych klanów ze swoimi ! - warknąłem. - Jeżeli będzie taka potrzeba sam pójdę za nią na tą misję. - wyszedłem trzaskając drzwiami.
Zdążyłem dogonić Hailey. Widziałem jak już się toczy po tym korytarzu.
- Który numer pokoju ? - spytałem łapiąc ją pod ramię.
- Siedem.. - podała mi klucz
Zaprowadziłem ją do pokoju,
- Przebierz się w łazience. Ja tu na Ciebie poczekam.. - odparłem - i nie ma żadnego 'ale' - dodałem
Zrobiła to co powiedziałem i usiadła na łóżku.
- Poczekam tu jeszcze z piętnaście minut. Spokojnie nic Ci nie zrobię. - uspokoiłem ją. - Jeżeli w nocy będzie się coś dziać zostawię Ci swój numer na stoliku nocnym. - uśmiechnąłem się delikatnie.
Usiadłem koło niej i przytuliłem.
- Co ty robisz ? - spytała
- Ja tam jak sie źle czuję to się lubię przytulać. - odparłem z uśmiechem. - Pomaga.
Nie odezwała sie. Puściłem ją.
- Poczekam puki nie zaśniesz okej ?
Od Hailey C.D Andrew
Od Rose CD. Ryan
- Nic nie mów..
Nagle Obcy wyszli z ukrycia i wycelowali w nas. Osłonił mnie wkurczybyk jeden.
- Kiedy powiem teraz zaczniesz uciekać, wskoczysz na brązowego wilka i uciekniecie
Że jak ? Na to "coś" ?!
- A ty ?!
- Nie pytaj, teraz !
Ruszyłam, później dołączył do mnie chłopak.
Spojrzałam na niego, siedział na czarnym wilczym czymś.
- Jak to możliwe, że ty dogadujesz się z mutantami ?
Brązowy wilk gwałtownie się zatrzymał, a ja fiknęłam kozła, ten zaczął na mnie warczeć.
- Jacob spokojnie ona nie chciała Cię urazić. - zwrócił się do zwierzęcia - To nie są mutanty to są wilkołaki, a to różnica nie potrafi ich większość odróżniać ale ja potrafię i mam sojuszników u nich.
- Przepraszam.. - mruknęłam do zwierza i wstałam.
Gwałtownie złapałam się za lewę ramię.
- Kuźwa.. - warknęłam. - Masz mapę ? - spytałam nagle
Kiwnął potakująco głową.
- Dawaj. - podeszłam do niego, kiedy zszedł z wilka. Podał mi mapę.
Wskazałam mu pewien opuszczony dom,niedaleko.
- Jest to jedna z naszych bezpiecznych stref. - odparłam podchodząc do brązowego samca powoli kierując rękę w jego kierunku.
- Po co mamy się tam udać ? - zwierze dało się dotknąć. - Możemy wrócić teraz o bazy.
- Nie. - powiedziałam stanowczo, a wilczur cofnął się ode mnie. - Mam odłamek w ramieniu. Jeżeli nie wyjmę go jak najszybciej wda się zakażenie i nic nie będę miała po tym ramieniu, a nie chce mieć metalowej łapy. - burknęłam i zignorowałam zachowanie brązowego zwierzęcia na którego wsiadłam. - Proszę Cię - pogłaskałam wilkołaka zza uchem.
Ruszyliśmy w stronę bazy.
Kiedy tam dotarliśmy, Ryan sprawdził czy miejsce jest bezpieczne, a ja poszłam rozpalić małe ognisko.
- Wiesz co robić ? - spytał się mnie, trochę niepewnie.
- Mój brat był w podobnej sytuacji. Wiem co robić. - Wyjęłam ze swojej torby małą apteczkę i srebrny sztylet. - Muszę się pośpieszyć, bo ogień może przyciągnąć nie chcianych gości.
Nagrzałam ostrze, już chciałam zacząć "operację", ale Ryan mnie powstrzymał.
- Ja to zrobię. - odparł łapiąc na rączkę sztyletu.
- Nie wiesz jak.
- Wiem.. - spojrzał mi w oczy.
- ... - odwróciłam wzrok - Dobra. Byle szybko i dobrze.
- Będzie boleć.
- Dlatego mam drewniany prostokąt z ręce. - pokazałam mu drewniany kolec i włożyłam do ust. - Jestem odporna na ból psychiczny, ale fizyczny ma jakieś granice.
Kiedy przyłożył mi rozpalone srebro do rany, syknęłam z bólu.
Ja pierdolę.. !
- Szczypie.. - wysyczałam przez zęby.
- Jeszcze trochę panno R. - odparł.
Zamknęłam oczy i czekałam na koniec.
- Trzeba to zaszyć, kurde.. - stwierdziłam. Zabrałam się za nadziewanie sznurka na igłę. - Kurdę. - nie mogłam trafić. Lewa ręka bardzo bolała. Najwidoczniej Ryan'a to trochę bawiło. To jak się męczyłam z małą igłą i nitką.
- Śmieszy Cię coś ? - spojrzałam na niego z pod byka.
- Nie no co ty, kontynuuj. - odparł.
Kiedy on "rozmawiał" ze swoimi wilczymi kolegami, ja dalej walczyłam, a rana bolała coraz bardziej.
- Ehh.. - westchnęłam.
- No powiedz to.. - dodał po chwili. - No dalej.
- Eghh... - jęknęłam. - Pomożesz mi ? - mruknęłam niechętnie i najciszej jak to było teraz możliwe.
Wilki wyglądały na rozbawione.
Ryan zaszył mi ranę i zabandażował.
- Wiesz że ledwo przechodzi mi to przez gardło..
- To nie mów.
Spojrzałam na niego.
- Dobra. - pokazałam mu mój typowy wredny uśmiech. - Dzięki. - mruknęłam i zaczęłam pakować rzeczy, a Ryan zgasił ognisko. - Musimy wracać.
- Co z misją ?
- Inni się nią zajmą. Musimy wrócić zdać raport.. - wstałam. Już chciał mi przeszkodzić ale nie dałam mu dojść do słowa. - Wiem że mogę teraz robić problemy, ale spójrzmy prawdzie w oczy. Jestem ranna. Muszę wrócić, a ty jesteś pod moją opieką więc masz mnie słuchać i wracać ze mną ! - stanęłam twarzą w twarz z mężczyzną, a wilki zaczęły warczeć.
Zakręciło mi się w głowię, a kolory zaczęły blednąć.
Tylko nie to, tylko nie teraz..
- Mu-muszę. Podaj mi torbę. - skuliłam się z bólu.
Niepewnie, ale podał mi torbę. Zaczęłam w niej panicznie grzebać aż wyjęłam przezroczystą buteleczkę z lekami. Wyjęłam dwie ostatnie pastylki i połknęłam.
Spojrzałam na mężczyznę który klęknął koło mnie
- Rose ?
- Muszę opowiedzieć o tym co się stało.. muszę .. zdać .. raport. - wyjąkałam zanim zamknęłam oczy na dobre.
Od Ryan'a Cd Rose
Coś musiało się stać,ze jej nie ma z resztą nie zdziwiłbym się gdybym dotarł tutaj po niej.
Jakiś chłopak dawał polecenia, ja zlokalizowałem Rose nie ruszała się na nadajniku ruszyłem w przeciwnym kierunku niż cała reszta.
- A ty dokąd !! tchórz !! wycofuje się z misji !! - ktoś krzyczał
- Stul pysk !!!
Biegłem ale miałem do niej kilka kilometrów. Nagle coś na mnie wleciało i przygniotło mnie.
Chciałem już wyjąc nóż ale to wbrew pozorom nie był mutant.
- Jesteś !! co tu robisz ?
- Chyba potrzebujesz wsparcia stary przyjacielu ..
- Owszem potrzebuje
- Wskakuj będzie szybciej
Wstałem wskoczyłem wilkowi na grzbiet a ten ruszył kierowałem nim kiedy ujrzałem Rose przywiązana do drzewa,ona mnie nie widziała ani wilka.
- Są tutaj obcy-szepnął wilk
- Ty ją uwolnij ja odwrócę ich uwagę ..
- Nie Ryan .. ja odwrócę ich uwagę ty ja uwolnisz i uciekniecie
- Dobra
Wilk zniknął a ja zakradłem się podszedłszy od tyłu drzewa do którego była przywiązana.
Przeciąłem liny i podałem jej ubrania i broń
- Ryan ..-szepnęła
- Nic nie mów .. -Dostrzegłem na jej ramieniu ranę ..
Nagle Obcy wyszli z ukrycia i wycelowali w nas. Osłoniłem ją po czym powiedziałem
- Kiedy powiem teraz zaczniesz uciekać,wskoczysz na brązowego wilka i uciekniecie
- A ty ?!
- Nie pytaj TERAZ !!
Dziewczyna ruszyła obcy otworzyli ogień wtedy przede mna pojawił się czarny wilk
Od razu wskoczyłem na grzbiet wilka i ruszyliśmy dogoniłem Rose która siedziała już na grzbiecie brązowego Samca. Rose spojrzała na mnie po czym spytała
- Jak to możliwe,ze ty dogadujesz się z mutantami
Brązowy wilk zahamował ta spadła ten zaczął na nią warczeć
- Jacob spokojnie ona nie chciała Cię urazić .. tonie są mutanty to są wilkołaki .. a to różnica nie potrafi ich większość odróżniać ale ja potrafię i mam sojuszników u nich.
- Przepraszam Jacob - powiedziała Rose i wstała ...
Od Andrew CD. Hailey
- Powinna. Zaraz sam to zrobię. - zamachnąłem sie, a Kyle odskoczył.
Od Ryana'a Cd Hope
Przedstawimy się sobie po czym zerknąłem na nią gdy powiedziała
-Boisz się nieznanego i przygody?
-Ku**a Pierd**r takie przygody
-Co Ci ?
-Fajki mi przemokły !!-wyrzuciłem je z kieszeni
Zmiezryłą mnie wzrokiem
-Aha czyli bardziej przejmujesz się fajkami niż tym o teraz ?
-Tak .. jeny do miasta dotrzemy bo inaczej nie kupie fajek .. ale nie mam ich na droge
-Nałogowiec
-Zamknij się-powiedziałem zdjąłem bluzę i wyrzynałem potem koszulkę i założyłem koszulkę a bluzę zawiązałem sobie w pasie i ruszyłem
-Dokad to ?
-No nie zamierzam tu siedzieć ..
-Nawet nie wiesz jak iśc w sensie gdzie
-Wiem .. przecież to proste znam te miejsca za murem jak własną kieszeń -zacząłem iść lekko pd górę a dziewczyna za mną
-Słyszysz ?
-Tak to te mutanty ..
-Przeczekajmy .. to ..
-Chyba głowa Cię boli idę je zabić co do jednego ..
Dziewczyna niechętnie podążyła moim śladem,gdy się wspięliśmy zobaczyliśmy zmutowane wilki
-Czy ty zgłupiałeś jak chcesz je zabić
Sięgnąłem do kieszeni
-Kur*a nóż to za mało co ty masz ?
-Scyzoryk ..
-Chol**a jasna jest ich więcej .. idziemy wzdłuż rzeki
Zbiegliśmy na dół i ruszyliśmy .. znalazłem małą grotę
-Zostań tutaj ..-powiedziałem i wszedłem do środka grota była mała i pusta więc po chwili się wyłoniłem ..
-Co ?
-Zostajemy tutaj na noc .. nie mamy wyjścia ..zbieraj patyki,liście gałęzie rozpalę ognisko
Dziewczyna nic nie powiedziała tylko zabrała się do roboty po 20 minutach płonęło ognisko w grocie suszyliśmy się i ogrzewaliśmy ..
-Jestem głodna-westchnęła i zajrzała do kieszeni po czym westchnęła bo tak samo jak w moich była pustka. Ostrzyłem kij po czym podszedłem do rzeki spędziłem tam ponad godzinę ale wróciłem z trzeba rybami nadziałem je na kij i upiekłem podałem jej
-Jedz .. musimy mieć siłę na jutro ..
<Hope>
Od Hailey C.D Andrew
Od Rose CD. Ryan
- Jak śmieli mnie dotykać ?! - wysyczałam rozglądając się.
Moje bronie były parę drzew dalej.
- Żeby zabierać kobiecie broń.. i .. ! Niech tylko ich dorwę... - siedziałam właśnie w samej bokserce i spodniach od munduru... Rozebrali mnie. Nie do końca, ale bez kurtki od mojego munduru czułam się niezręcznie... Wszystko było tylko paręnaście centymetrów ode mnie. W każdej chwili mógł na mnie trafić jakiś mutant. Byłam wystawiona jak na talerzu. Nie wiem ile spałam. Parę godzin, parę minut. Spróbowałam medytować ale to naprawę było trudne kiedy ręce miałam z tyłu i jeszcze tuliłam nimi drzewo, a na dodatek byłam ranna. Nie słyszałam nic w pobliżu. Przez paręnaście minut wsłuchiwałam się w głuchą ciszę.
- Like a small boat. On the ocean. Sending big waves. Into motion. Like how a single word. Can make a heart.. open. I might only have one match... but I can make .. an explosion.. - zanuciłam szeptem żeby zagłuszyć ciszę. - Ehh.. Las, noc, cisza, na dodatek rana piecze... chujowy dzień..- jęknęłam